“Dark Knights: Metal” to moim zdaniem komiksowe złoto. Pisana przez Scotta Snydera seria idealnie wykorzystywała specyfikę medium, a scenarzysta nie obawiał się wprowadzić do swego dzieła elementów przerysowanych, komicznych czy wręcz absurdalnych. Mimo to seria w swoich założeniach uderzała w o wiele mroczniejszą stylistykę, a najlepszym dowodem na to są wprowadzeni na jej łamach Mroczni Batmani – pochodzący z koszmarnego odbicia Multiwersum złoczyńcy będący z jednej strony uosobieniem lęków “naszego” Bruce’a Wayne’a, a z drugiej połączeniem Zamaskowanego Krzyżowca z innymi postaciami, głównie członkami Justice League. Chociaż sama idea jest ciekawa, nie da się ukryć, że nie wszystkie pomysły na Mrocznych Batmanów były równie udane. W niniejszym tekście proponuję więc ranking tych postaci, szeregując je od najgorzej, do najlepiej zaprojektowanej i rozpisanej. Zapraszam.
Miejsce 7. The Merciless
W przypadku postaci Batmana pewna doza tajemnicy jest jak najbardziej wskazana i to samo można by zapewne powiedzieć o jego mrocznych wersjach. Niestety, w wypadku Bezlitosnego mamy do czynienia nie tyle z ograniczoną liczbą informacji, co nieomal ich brakiem – Batman ten pojawia się w komiksowym kadrze chyba najrzadziej ze wszystkich swoich współpracowników i nawet jego własny one-shot poświęca więcej miejsca naradzie przywódców tajnych ziemskich organizacji niż tytułowemu złoczyńcy. Jedyny pewnik to miłość Mercilessa do Wonder Woman i fakt jej zabójstwa w celu zdobycia hełmu Aresa tylko dla siebie, poza tym nie wiemy nic – ani jak dokładnie wyglądała relacja tej dwójki, ani jaki był Bruce przed zdobyciem hełmu. Z tego względu zasługuje on wyłącznie na ostatnie miejsce na liście, tym bardziej, że jego design graficzny także nie prezentuje sobą niczego specjalnego.
Miejsce 6. The Devastator
Czyli połączenie Batmana z Doomsdayem, genialnego umysłu z niepowstrzymaną siłą, które jest w stanie szybko sprowadzić do parteru nawet Supermana. Powodem decyzji Bruce’a o zarażeniu się wirusem Doomsdaya i przemianie w Niszczyciela był nie kto inny, jak Superman właśnie, który na tamtym świecie zwrócił się przeciwko Ziemi. I właśnie tutaj leży główny problem z opisywaną postacią – osobiście bardziej interesowałoby mnie, co popchnęło tę wersję Kal-Ela na zbrodniczą ścieżkę niż czytanie o kolczastym Batmanie z brzydkim ryjem. Zdarza mu się jednak co najmniej jeden znakomity one-liner, więc wypada i tak lepiej niż The Merciless.
Miejsce 5. The Murder Machine
Ze wszystkich opisanych tu postaci, za The Murder Machine stoi chyba najbardziej szalony koncept. Mamy tutaj bowiem do czynienia z mechanicznym Batmanem, którego ulubionym narzędziem walki są… holograficzni Alfredowie. Również geneza tego złoczyńcy mogła się wydarzyć wyłącznie w komiksach: otóż po zabójstwie lokaja i przybranego ojca Bruce chciał go ożywić w cyfrowej postaci, ale coś poszło nie tak i A.L.F.R.E.D. najpierw wykończył gothamskim złoczyńców, a potem przemienił dawnego podopiecznego w Morderczą Maszynę. Muszę jednak przyznać, że poza originem ta ostatnia zbytnio mi do gustu nie przypadła (łącznie z kiepskim wyglądem), stąd tylko 5. miejsce.
Miejsce 4. The Red Death
Najbardziej wyjątkowy z Mrocznych Batmanów. W przeciwieństwie do pozostałych, którzy na łotrowskiej ścieżce znaleźli się pod wpływem pojedynczego doświadczenia, a często w dużej mierze przypadkowo, ten był zły już dużo wcześniej, a przywiązanie Barry’ego Allena do Batmobilu i wjechanie wraz z nim do Speed Force było jedynie kolejnym uczynkiem z jego długiej listy zbrodni (wcześniej ofiarą Batmana padły bowiem galerie łotrów jego i Flasha). Jednak tym, co umieściło go dość wysoko na liście jest rozdwojenie jaźni – Czerwona Śmierć jest bowiem Bruce’m Waynem, ale w jego ciele wciąż żyje świadomość Barry’ego, która stale namawia go na powrót na Jasną Stronę Mocy. Zresztą, dzięki fali pozytywnej energii Flashowi udaje się ostatecznie przejąć kontrolę, chociaż zaledwie na kilka chwil, gdyż ginie już parę stron później. A że wszyscy lubimy heroiczne śmierci, miejsce w środku stawki jak najbardziej zasłużone.
Miejsce 3. The Drowned
Mówiąc szczerze, w przypadku The Drowned zdobycie wysokiego miejsca było znacznie ułatwione. Utopiony nie jest bowiem Utopionym, a Utopioną – jej Ziemia nie tylko była mroczniejsza, ale i odwrócona pod względem płci, stąd i Batmanem była tam kobieta – Bryce Wayne. Osobiście cholernie lubię takie zabiegi, ale nie jest to jedynym powodem. Zmiany, które Bryce wprowadziła w swoim ciele, by być w stanie odeprzeć inwazję Atlantydów (dowodzoną, rzecz jasna, przez Aquawoman) świadczą o olbrzymiej determinacji i bezwzględności (hydrokineza jest zasadniczo ok, ale zamienianie innych w Death Watery to już brutalne); także design graficzny postaci jest bardzo udany, a obecność w genezie straty ukochanego dodaje jej tragicznego wydźwięku. Wszystko to składa się do kupy na bardzo ciekawą antybohaterkę, która w pełni zasługuje na najniższy stopień podium.
Miejsce 2. The Dawnbreaker
W klasycznym elseworldzie “Batman: In Darkest Night” Bruce Wayne dostaje pierścień Zielonych Latarni i zostaje dzięki temu kosmicznym herosem. w przypadku Gasiciela Świtu kwestia wygląda podobnie, tyle że pierścień odnajduje Bruce’a w chwilę po morderstwie jego rodziców, a traumatyczne doświadczenie zmienia młodego herosa w bezwzględnego złoczyńcę. W postaci tej lubię przede wszystkim fakt, że istotnie stara się przedstawić ona sobą coś poza kolejnym, jednorazowym złoczyńcą – widać tutaj jak na dłoni zagrożenie wynikające z tego, że niedojrzały i skrzywdzony chłopak dostał do ręki potężną broń oraz jak ważna była dla Bruce’a Wayne jego wędrówka po świecie, która pozwoliła mu stać się herosem, którego dzisiaj znamy i kochamy. Co prawda pierścień Dawnbreakera był krytykowany za niezgodność z latarnianym lorem, ale dla mnie inny świat może wprowadzać inne zasady, tym bardziej, kiedy są one tak udane. No i jeszcze ta mrożąca krew w żyłach przysięga – aż nie wierzę, że pisał to Sam Humphries.
Miejsce 1. Batman Who Laughs
Nie mogło być inaczej. Będąc szczerym, moim ulubionym Mrocznym Batmanem jest Dawnbreaker, ale to jednak Batjoker jako jedyny z nich jest istotną postacią eventu, a nie wyłącznie interesującym tłem – to właśnie on jest przywódcą innych mroczniaków, architektem ataku na Ziemię Prime i głównym wykonawcą woli Barbatosa. Jest to także ten Batman, który mimo iż tak różny od prawdziwego, jest jednocześnie najbardziej realny – wszak nietrudno wyobrazić sobie, że Bruce w końcu się złamie i zabije swojego arcywroga tylko po to, by stać się takim jak on, wyrżnąć batrodzinę przy akompaniamencie głośnego “hahaha”, pokonać całą Ligę, psychicznie złamać Supermana i stworzyć armię kanibalistycznych Robinów – a wszystko to wręcz genialnie zilustrowane przez Riley’a Rossmo. Fanów złoczyńcy ucieszy zapewne fakt, że Śmiejący się Batman przeżył “Metal” i będzie dalej bruździł na głównej Ziemi DC – już nie mogę się doczekać, co znowu zmajstruje.
Opinie