Pokłady


Gry komputerowe

Gry towarzyskie

Kultura


TESGIR
Najlepsze miejsce
dla fanów fantastyki

T E S G I R
N a j l e p s z e m i e j s c e d l a f a n ó w f a n t a s t y k i

[Recenzja] „Rozdroże kruków” (Andrzej Sapkowski)


Dodał dnia 23.03.2025 do Książki. Brak komentarzy.

Nie jestem jakimś wielkim pochłaniaczem literatury, ale zdarzyło mi się przeczytać kilka książek z gatunku fantasy, także tych polskich. I muszę przyznać, że wśród tych ostatnich zdecydowanie najbardziej podobał mi się cykl wiedźmiński Andrzeja Sapkowskiego. Polubiłem zarówno opowiadania, jak i książki o Geralcie, i tak było aż do roku 2013, kiedy to wydany został „Sezon burz”. Pozycja ta nawet do pięt nie dorastała poprzedniczkom, a sam lubię żartować, że powstała głównie po to, by na przekór CD Project Red uczynić Jaskra blondynem. Jedenaście lat później pojawiła się kolejna wiedźmińska opowieść pt. „Rozdroże kruków”, którą właśnie skończyłem czytać i chciałbym podzielić się wrażeniami. Zapraszam.

W przeciwieństwie do „Sezonu burz”, który rozgrywa się gdzieś pomiędzy „starymi” opowiadaniami, „Rozdroże kruków” jest prequelem cyklu. Poznajemy w nim Geralta jeszcze-nie-z-Rivii, który jest świeżo po opuszczeniu Kaer Morhen i właśnie rozpłatał swojego pierwszego „potwora”. Krótko później pod swoje skrzydła bierze go starszy wiedźmin nazwiskiem Preston Holt, który obiecuje nauczyć go, jak radzić sobie w prawdziwym świecie, a nie za murami wiedźmińskiego siedliska. Wszystko to staje się pretekstem do kolejnych przygód, a przy okazji na jaw wychodzą pewne tajemnice związane z osławionym atakiem fanatyków na Warownię Starego Morza.

W teorii to wszystko wygląda interesująco, ale niestety w praktyce nie wypada zbyt dobrze. Nie znaczy to, że „Rozdroże kruków” to pozycja zła, bo tak nie jest – parę wydarzeń czy postaci jest całkiem ciekawych, a całość pochłania się naprawdę błyskawicznie. Lektura zajęła mi jedynie kilka godzin, podczas których nawet parę razy się zaśmiałem czy zadumałem, głównie jednak na samym jej początku i końcu. To zaś, co jest w środku, jest po prostu… niepotrzebne. Z jednej strony niby fajnie obserwować młodego, niedoświadczonego i popełniającego mnóstwo błedów Geralta, z drugiej książka cierpi na te same problemy, które wskazywano przy okazji premiery „Han Solo: Gwiezdne Wojny – historie”. To znaczy odpowiada na pytania, których nikt nie zadawał – np. to, skąd Geralt ma swoją opaskę na włosy czy kto zainspirował go do wybrania przydomka „z Rivii”.

Jednak nie to jest najgorsze, a to, że całość jest w stosunku do Sagi bardzo spłycona. Przez jakieś 1,5 roku akcji powieści Geralt przeżywa liczne przygody, ale żadnej z nich książka nie poświęca więcej niż kilkanaście stron. „Stary” Sapkowski z każdego z tych wydarzeń zrobiłby kolejne, ciekawe opowiadanie, „nowy” jedynie się po nich prześlizguje, jakby się spieszył, by zaprezentować czytelnikowi kolejny easter egg. Dla mnie symbolem płytkości „Rozdroży” będzie segment poświęcony… aborcji. Kiedy temat ten został poruszony w „Chrzcie ognia”, autor pokazał nam rozliczne perspektywy na tę kwestię: od rozsądnego Regisa, przez zdegustowanego Geralta i „progresywnego” Jaskra, do unikającego tematu Cahira. Tymczasem tutaj jesteśmy jak pałką po łbie bici jedynym słusznym podejściem. A fakt, że jest ono prezentowane przez kapłanki bogini płodności, jest po prostu bezsensowne i powoduje olbrzymi dysonans.

Podsumowując, chociaż „Rozdroże kruków” nie jest najgorszą książką Sapkowskiego (wciąż oceniam ją wyżej niż „Sezon burz”), nie ma w niej tak naprawdę niczego, co pozwoliłoby mi ją z czystym sumieniem zarekomendować. Fani cyklu i tak ją przeczytają, jednak gdyby ktoś chciał wejść w temat od prequela, to kompletnie nie polecam – bo możliwe, że nie pójdzie już po nim dalej. Mam jednak nadzieję, że opisywana pozycja sprzeda się na tyle dobrze, by Sapkowski nie musiał już ponownie wracać z pisarskiej emerytury, bo niestety stracił już swój talent.

Opinie


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 *