Pokłady


Gry komputerowe

Gry towarzyskie

Kultura


TESGIR
Najlepsze miejsce
dla fanów fantastyki

T E S G I R
N a j l e p s z e m i e j s c e d l a f a n ó w f a n t a s t y k i

[Recenzja] The Batman


Dodał dnia 13.03.2022 do Filmy. Brak komentarzy.

“The Batman” to bez wątpienia jeden z najbardziej oczekiwanych filmów tego roku. Mimo że różnych wersji “Toperza” mieliśmy już w kinie mnóstwo i co parę lat bohater ten powraca na duży ekran, widownia wciąż nie ma go dość i z zapartym tchem oczekuje następnych interpretacji. (Zresztą, podobnie jest w komiksach, gdzie Bruce Wayne zagarnia dla siebie zauważalną część rynku wydawniczego, czy to jako solowa postać, czy w drużynie, lub też przynajmniej w tle historii.) Najnowsze podejście do Zakapturzonego Krzyżowca serwuje nam Matt Reeves, który w tytułowej roli obsadził Roberta Pattisona.

I to chyba obecność na planie tego właśnie aktora było przed premierą jedną z największych kontrowersji wokół opisywanej ekranizacji. Szerokiej publiczności znany jest on bowiem głównie jako Edward ze “Zmierzchu”, ale fani kina wiedzą, że przez ostatnie lata wielokrotnie dowiódł, że jest utalentowanym aktorem, który udanie wykorzystał wspomnianą teen dramę do wybicia się Hollywood. W “The Batman” Pattison ponownie pokazuje, że niełatwo go zaszufladkować, a jego Bruce Wayne znacznie różni się od tego, co zaprezentowali poprzedni odtwórcy. Nie bez kozery mówię tu właśnie o Waynie, a nie Batmanie, gdyż o wiele lepiej oglądało mi się go poza kostiumem niż w. Nie chodzi o to, że Batman jest w tym filmie nieciekawy, ale to postać wyraźnie załamanego, pozbawionego nadziei człowieka bardziej przyciąga wzrok niż wyobcowany, milczący mściciel, mimo że na ekranie obserwujemy przede wszystkim tego drugiego. Jednakże, to nie Robert jest dla mnie największą gwiazdą filmu, a Zoë Kravitz, która znakomicie wcieliła się w Catwoman – jej postać wygląda jak Selina Kyle, zachowuje się jak Selina Kyle i ma charyzmę Seliny Kyle – na pewno będzie odpowiedzialna za przyspieszenie dojrzewania niejednego młodego człowieka. Oboje aktorów ma ze sobą całkiem niezłą chemię i mam nadzieję, że Bat i Cat będą sercem już zapowiedzianych kontynuacji. Pozostali aktorzy także spisali się bardzo dobrze i przynajmniej pod tym względem film Matta Reevesa na pewno można pochwalić.

Jednakże, niestety, przynajmniej dla mnie jest to jedyny składnik obrazu, do którego nie można mieć zastrzeżeń, bowiem w pozostałych elementach można dostrzec liczne wady. Wiele osób chwali np. atmosferę produkcji i tu początkowo musiałem się zgodzić. Sam początek filmu jest genialny – mamy tu nieziemsko klimatyczną narrację Batmana, a moment, w którym omawia i pokazuje on wpływ wyświetlonego na niebie symbolu może spowodować ciarki i na pewno wyryje się w pamięci. Czym jednak dalej w las, tym bardziej film staje się po prostu przeartyzowany, a kulminacją tego jest chyba kilkunastosekundowe ujęcie, w którym po aresztowaniu Riddlera kamera musi najechać na jego filiżankę, by koniecznie pokazać naniesiony na kawową piankę znak pytajnika. Trudno mi też chwalić detektywistyczny wydźwięk filmu, skoro jedyne, co Batman w tym zakresie robi, to odcyfrowuje szyfry przeciwnika, a nie wpisze nawet jego pseudonimu do Google – ktoś słusznie zauważył, że zamiast World’s Greatest Detective powinno się go nazywać World’s Greatest Crossworder. Ponadto, mimo że film próbuje uderzać we względnie realistyczne tony, główny bohater jest w nim stanowczo zbyt niezniszczalny, gdyż jego kostium wydaje się być niemożliwy do spenetrowania przez kule i Wayne prze na przeciwników niczym Tony Stark w stroju Iron Mana (raz – dosłownie raz – ma miejsce w filmie sytuacja, w której Bruce porządniej obrywa z wrażej broni palnej). W tym wszystkim nie pomaga także fakt, że “The Batman” chyba jak żadna inna produkcja został kompletnie zaspoilerowany przez swoje trailery i większość najlepszych scen – jak choćby Batmana na tle płonących samochodów – widzieliśmy już w zwiastunach.

Czy więc “The Batman” jest słabym filmem? Mimo wszystko, nie powiedziałbym. Nie jest to w żadnym razie arcydzieło ani nawet obraz bardzo dobry, ale oglądało się go całkiem przyjemnie – taka czwórka w skali szkolnej, może nawet z plusem. Jest dobrze zagrany i świetnie wygląda, a i scenariusz parokrotnie potrafi zaskoczyć czy podstawić błędny trop (ale i zaprezentować totalną głupotę). Jeśli kolejne filmy w serii (a podobno ma być trylogia) będą potrafiły naprawić błędy pierwszego z nich i uwypuklić jego zalety, z całą pewnością całość trafi do annałów kina superbohaterskiego.

Opinie


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 *