Odkąd parę lat temu powstało nowe animowane uniwersum DC Comics, co roku wydawane są dwa fimy: jeden dotyczący Ligii Sprawiedliwych, a drugi samego Batmana. O ile tytuły z serii „Justice League” stanowią przednią rozgrywkę, łącząc znakomitą akcję, nieco fajnej dynamiki drużynowej i sporą szczyptę humoru, o tyle „Batmany” nie mają tyle szczęścia – zarówno „Batman & Son”, jak i „Batman vs Robin” nie spełniły pokładanych w nich nadziei, chociaż drugi był i tak dużo lepszy od pierwszego. Czy „Bad Blood” zachował tę tendencję zwyżkową i jest w stanie przełamać złą passę?
Zanim przejdę dalej, warto od razu zaznaczyć jedną rzecz: „Bad Blood” zdecydowanie jest skierowany do dorosłych widzów i dzieci do lat 13, a może i nawet 16 nie powinny się do niego zbliżać. To zdecydowanie najbrutalniejszy, ale i najdojrzalszy film ze stajni DC Comics, który widziałem. Trup ściele się tutaj często i gęsto, a niektóre śmierci są naprawdę nieprzyjemne – na dodatek, nikt w zasadzie się nimi nie przejmuje. Film porusza także wiele poważnych tematów, także seksualnych – nie spodziewałem się, że w animacji DC zobaczę scenę lesbijskiej randki.
W Gotham City pojawia się nowy złoczyńca, Heretic, który przy pomocy zbieraniny superłotrów przejmuje kontrolę nad dużą częścią miasta. Batman oczywiście próbuje ukrócić jego przestępczą działalność, ale ponosi porażkę i zostaje uznany za zabitego w eksplozji. Pod nieobecność Bruce’a Dick Grayson a.k.a. Nightwing niechętnie zakłada kostium nietoperza i wraz z Robinem, Batwoman i Batwingiem próbuje utrzymać porządek w Gorham i rozprawić się z nowym przeciwnikiem.
Z powyższego od razu widać, że w filmie występuje mnóstwo postaci, w tym sporo nowych, i osobiście obawiałem się, czy wszystkie dostaną wystarczająco czasu ekranowego. Na szczęście moje obawy okazały się płonne i, przynajmniej jeśli chodzi o bohaterów, jestem zadowolony z ich rozwoju. Na pierwszy plan wysuwa się Batwoman, której kamera towarzyszy najczęściej i której motywacje i historia zostały przedstawione najbardziej szczegółowo. W porównaniu do niej Batwing jest tylko zarysowany, ale wystarczy. Znakomicie poprowadzono Robina i Nightwinga, zwłaszcza że zaledwie parę krótkich scen wystarczyło, by pokazać, jak bardzo Batman Graysona różni się od Batmana Wayne’a. W porównaniu z „good guyami” większość złoczyńców wypada blado, gdyż są po prostu statystami, ale cóż – taka już ich rola. Nie dotyczy to jednak Heretica, który został przedstawiony świetnie i, moim zdaniem, jest lepszy w komiksach, które czytałem (spoiler).
Taka liczba postaci ma jeszcze tę zaletę, że dzięki temu sceny akcji wyglądają po prostu znakomicie, przy czym autorzy postawili tu zarówno na jakość, jak i ilość. W każdej walce bierze udział sporo osób, a w zasadzie każda z nich walczy zupełnie innym stylem, co wygląda naprawdę imponująco. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście ostatnia potyczka, która zrealizowana została w sposób naprawdę fenomenalny – od czasu pojedynku Luke’a i Vadera w „Powrocie Jedi” nie widziałem tak emocjonalnej konfrontacji (naprawdę, miałem łzy w oczach).
„Bad Blood” zachowuje ten sam styl graficzny, co poprzednie filmy z nowego animowanego uniwersum DC, wraz ze wszystkimi jego wadami i zaletami, więc ogólnie jest dobrze. Bardziej przyczepić się mogę jedynie do designu niektórych postaci (Luke Fox xbytnio przypomina mi Victora Stone’a, a bladość Batwoman może dobrze wygląda w komiksach, ale tu jest dziwna), na czele z Dickiem „lata 70. wiecznie żywe” Graysonem. Jeśli zaś chodzi o aktorów głosowych (do powtarzających swoje role Batmana, Robina i Nightwinga Jasona O’Mary, Stuarta Allana i Seana Mahera dołączają m.in. Yvonne Strahovski jako Batwoman i Gaius Charles jako Batwing), to może nie jest to poziom Kevina Conroya, ale i tak jest bardzo dobrze.
W mojej opinii „Batman: Bad Blood” jest jednym z lepszych filmów o Batmanie i batfamilii. Jest przede wszystkim bardzo dojrzały, mroczny i emocjonalny, a właśnie tego oczekuję po obrazie osadzonym w Gotham City. Ode mnie ocena 8/10 i już czekam na kolejny film z serii, który mam nadzieję będzie przynajmniej niewiele gorszy.
Opinie