“Might and Magic” to marka, która liczy już sobie ponad 20 lat. Przez ten czas mogliśmy zagrać w 10 cRPGów (“Might & Magic”), 7 (plus dodatki) strategii turowych (“Heroes of Might & Magic”), 3 gry akcji (“Warriors”, “Crusaders”, “Dark Messiah”) oraz zapewne kilkanaście gier z innych gatunków i minigierek. Co więc zrozumiałe, przydomek “of Might and Magic” (lub – w nowszych produkcjach – nagłówek “Might & Magic”) budzi ciepłe uczucia u wielu graczy. Które z tych gier są jednak najlepsze? Oto moje TOP7. Zapraszam.
Miejsce 7. “Heroes of Might & Magic II”
Listę otwiera produkcja, z którą zaczęła się moja przygoda z marką. Początkowo w drugich “hirołsów” zagrywałem się wyłącznie u znajomych rodziców, gdyż nie miałem jeszcze własnego sprzętu, a gdy go wreszcie zdobyłem, HoMM2 była jedną z pierwszych zainstalowanych gier. Nie da się ukryć, że w porównaniu z “trójką” czy “piątką” wydaje się być ona mocno ograniczona (za to w porównaniu z “jedynką” rozwinięć jest masa), ale zupełnie nie przeszkadza jej to być udaną grą z przyjemną oprawą graficzną, która broni się nawet dzisiaj, choć oczywiście nie bez udziału nostalgii. No i jest to jedyna odsłona serii, w której można było rekrutować dziki, i to na dodatek w zamku czarodzieja – ktoś, kto wpadł na ten oryginalny, aczkolwiek kultowy dla mnie pomysł musiał być albo szaleńcem, albo geniuszem.
Miejsce 6. “Might & Magic: Heroes VII”
Zapewne kontrowersyjna pozycja, gdyż “Heroes VII” jest grą, która przypieczętowała upadek serii i przez którą nie zobaczymy następnych “hirołsów” jeszcze przez długi czas. Wszystkiemu jest winien Ubi-Soft, który po bardzo udanej kampanii promocyjnej (np. gracze mogli poprzez głosowanie zdecydować, jakie frakcje i jednostki pojawią się w grze) wypuścił na rynek nic innego, jak betę tej produkcji. Była ona (jak to beta) obarczona masą błędów i niedoróbek, przez co większość miłośników marki i nowych graczy boleśnie się od niej odbiła. Teraz jednak (po pięciu patchach) jest to gra bardzo przyjemna, która przy okazji dobrze oddaje oddaje hołd poprzednim odsłonom serii – jest w niej coś z “szóstki”, coś z “piątki”, coś z “trójki”… Jeśli więc tak jak ja i wielu innych graczy odłożyliście “Heroes VII” na półkę po premierowej partii, dajcie jej szansę jeszcze raz – naprawdę na to zasługuje.
Miejsce 5. “Might & Magic VII: For Blood and Honor”
“Might & Magic VII” nosi miano najlepszej odsłony tej kultowej serii cRPGów. Na niniejszej liście zajmuje jednak dopiero 5. pozycję, a to ze względu na frustrująco wysoki poziom trudności (często zdarza się, że gdziekolwiek na danym etapie gry nie pójdziemy, tam dostaniemy potężne wciry) i niedoróbki w skalowaniu umiejętności (bez mistrza Rozbrajania pułapek czy Identyfikacji przedmiotów szanse na sukces są minimalne). Nawet mimo tego jest to jednak wciąż bardzo dobra gra, z wieloma zróżnicowanymi profesjami, dużą liczbą umiejętności i znakomitym systemem rozwoju postaci (w który wliczają się m.in. promocje w klasie czy konieczność udania się do sali treningowej, by podnieść poziom swojej drużyny). Warto zwrócić uwagę, że jest to także produkcja, która może się pochwalić dwoma zakończeniami, co obecnie jest w zasadzie standardem, ale w czasach jej wydania (1999 r.) zdarzało się bardzo rzadko. Jeśli dzisiejsze gry są dla ciebie za łatwe, sięgnij po MM7, o ile oczywiście nie przeszkadza ci rozpikselizowana grafika i widok FPP podczas prowadzenia kilku postaci.
Miejsce 4. “Might & Magic VIII: Day of the Destroyer”
“Might and Magic VII” nie zdobyła zbyt wielkiej popularności wśród fanów cyklu – zarzucano jej przede wszystkim przestarzałą oprawę i płytką (należy zjednoczyć kontynent w obliczu najazdu żywiołaków) fabułę. Z oboma tymi zarzutami się zgadzam, ale jednak część VIII lubię bardziej niż VII – mimo jej wad uważam, że jest lepiej zaprojektowaną grą: nie znajdziemy tu frustrująco wysokiego poziomu trudności, a nasze biegłości będą się liczyć na każdym etapie ich rozwoju. Wysoki poziom trzyma też to, co już wcześniej było świetne – system rozwoju herosa (aczkolwiek ten nieco ograniczono), mnogość przedmiotów i czarów itp. No i jest to także jedna z nielicznych gier, gdzie obok rycerzy czy kleryków możemy prowadzić do boju wampiry, minotaury, a nawet smoki – how cool is that?
Miejsce 3. “Heroes of Might & Magic III”
Dla wielu osób tak “niska” pozycja trzecich “hirołsów” może być sporym zaskoczeniem. Tak, zgadzam się, że to kapitalna produkcja. Tak, zgadzam się, że jest to gra kultowa, może i najbardziej kultowa w historii. Ale nie zgadzam się, że to najlepsza odsłona HoMM – mimo to wciąż jest znakomita. Nie będę jednak strzępił klawiatury, by ją dalej opisywać: wszak grało w nią 99% graczy i każdy wie, z czym to się je – a jeśli nie wie, niech spyta kolegi z ławki obok. Najlepiej o jakości HoMM3 przemówi zapewne fakt, że nie tylko każdy (łącznie ze mną) wspomina ją z rozrzewnieniem, ale że nawet dzisiaj (18 lat po premierze) pracują nad nią modderzy z całego świata. Może gdybym był starszy i bardziej “pro” w roku jej wydania, byłaby wyżej, a tak jest “tylko” na najniższym stopniu podium.
Miejsce 2. “Heroes of Might & Magic V”
To są właśnie dla mnie najlepsze “hirołsy”. HoMM5 miało po latach przywrócić świetność serii, którą ta utraciła po rozmianie HoMM3 na drobne, przeciętnych HoMM4 i tragicznych dodatkach do tych ostatnich. Efekt, moim zdaniem, przerósł oczekiwania. Początkowo HoMM5 wydało mi się przeciętne, ale później do niej “dorosłem” i obecnie uważam jak wyżej. Wszystkiemu winny jest kapitalny (zdecydowanie najlepszy w serii) system rozwoju postaci, a także znakomity (jeden z najlepszych ogólnie i zdecydowanie najlepszy z rozszerzeń do “hirołsów”) dodatek “Dzikie Hordy”, który znacznie wyprostował i rozbudował mechanikę produkcji (m.in. dodając alternatywne ulepszenia każdej jednostki). I nawet jeśli wolałbym klasyczne tury zamiast kolejki opartej na Gotowości Bojowej, i tak darzę “Heroes V” olbrzymią miłością – i mam nadzieję, że nie jestem w tym osamotniony.
Miejsce 1. “Might & Magic: Clash of Heroes”
Długo się wahałem, czy na pierwszym miejscu tej listy ma się znaleźć “Heroes V” czy też właśnie “Clash of Heroes” – ostatecznie padło na tę drugą, chociaż mocno zaważył tutaj fakt, że jestem niedługo po jej ponownym ograniu. CoH to taka niepozorna, mało znana produkcja, na którą nikt nie czekał, a która okazała się być świetną grą. Połączenie oryginalnego systemu walki z mnóstwem gimnastyki umysłowej daje kupę frajdy i właśnie za to ją pokochałem, co też możecie przeczytać w tej recenzji. Albo i nie czytajcie, ale kupcie i zagrajcie – nie zrobić tego to wstyd.
Opinie
Złóżmy wspólnie hołd dla tej kultowej marki.
Amen!