Zanim NetherRealm Studio wypuściło na rynek bijatyki „Mortal Kombat 2011” i „Injustice: Gods Among Us”, spod ich palców wyszła produkcja łącząca uniwersa Zabójczego Turnieju i DC Comics: „Mortal Kombat vs DC Universe”. W komiksach takie crossovery nie są niczym dziwnym ani nowym: Superman i spółka spotykali się już i walczyli m.in. z Avengerami, Obcymi, Predatorem, Power Rangerami i Żółwiami Ninja. W ostatnich latach ukazało się też kilka crossoverów skupionych na Zielonych Latarniach, takich jak „Star Trek/Green Lantern” czy „Planet of the Apes/Green Lantern”. Charakterystyczną cechą tych ostatnich jest pokazywanie, jak postacie z innych uniwersów zostają wybrane na nosicieli Pierścieni Latarników, jednak w MKvsDCU taki wątek nie został poruszony. Z tego względu chciałbym zaproponować własne rozważania na ten temat, tj. kto z rostera „Mortal Kombat” zasługiwałby na włączenie go w skład któregoś z kolorowych korpusów, przy czym ograniczam się do jednego kandydata do każdej z tych organizacji. Zapraszam.
Zielony Pierścień Woli
Członkowie Green Lantern Corps są wybierani ze względu na swoją zdolność do pokonania wielkiego strachu. Jest to jeden z najliczniejszych Korpusów, a zielony pierścień znalazłby także liczne grono potencjalnych nosicieli w rosterze „Mortal Kombat” – w zasadzie każdy obrońca Ziemi mógłby zostać do niego wcielony. Jeśli jednak mam wybrać tylko jedną osobę, postawię na Kurtisa Strykera. Wielu jego towarzyszy ma po swojej stronie długotrwały trening, niezwykle zaawansowaną technologię lub moce nadprzyrodzone, on zaś jest tylko zwykłym policjantem, a mimo to nieustraszenie staje naprzeciwko wszelkim potwornościom, które wypruwa z siebie Pozaświat. Dodatkowo, jego doświadczenie w siłach porządkowych byłoby przydatne, gdyby miał pełnić taką samą służbę na skalę kosmiczną.
Żółty Pierścień Strachu
Żółty Korpus – a w zasadzie Korpus Sinestro – został założony przez byłego Zielonego Latarnika jako swoista przeciwwaga dla Green Lantern Corps; w jego skład wchodzą istoty, które wzbudzają wielki strach. Podobnie jak powyżej, tak i tutaj roster „Mortal Kombat” dostarcza wielu kandydatów na Żółtych Latarników, ale skoro miejsce jest tylko jedno, najbardziej pasuje mi Goro. Już sama reputacja wielokrotnego zwycięzcy Śmiertelnego Turnieju wystarczy, by wywołać grozę, a gdy dodamy do tego potworny wygląd, nadludzką siłę, zionięcie ogniem i umiejętności bojowe księcia Shokanów, otrzymamy prawdziwie przerażającą istotę. Jedyny jego minus to niezachwiana wierność Shao Kahnowi, gdyż jak wiadomo Sinestro wymaga od swoich podwładnych bezwzględnego posłuszeństwa – pytanie tylko, jak skończyłaby się dla Korugańczyka próba odebrania Goro jego pierścienia.
Niebieski Pierścień Nadziei
Niebieski Korpus został założony przez wygnanych Strażników Galaktyki – zwierzchników Zielonych Latarników – jako wsparcie dla Green Lantern Corps właśnie. Pierścień Nadziei zasadniczo zapewnia wyłącznie podstawowe funkcjonalności, ale może wzmacniać moc innych pierścieni. Taka wspierająca postawa nieobca jest Raidenowi, który chociaż sam nie może walczyć w Śmiertelnym Turnieju, zawsze służy radą i wsparciem ziemskim wojownikom i to właśnie Boga Piorunów rekomandowałbym do składu błękitnych latarni. Co prawda w jego życiorysie są także mroczne karty, ale w „Mortal Kombat 11” dowiódł, że jest w stanie opanować swoje negatywne emocje i w obronie Ziemi oddać nawet własną boskość, a co jak co, ale nawrócenie to jeden z najbardziej „nadziejnych” czynów, jakie mogę sobie wyobrazić.
Czerwony Pierścień Gniewu
Korpus Gniewu został stworzony przez Atrocitusa, jednego z nielicznych ocalałych z masakry Sektora 666. Pierścienie tego koloru, stworzone przy pomocy magii krwi, zastępują serca nosicieli, do których (nosicieli, nie serc) przyciąga je ich wielkie pragnienie zemsty – a nie ma w uniwersum Mortal Kombat nikogo bardziej oddanego zemście niż Scorpion. Gniew sprawił, że Hanzo potrafił zapomnieć o złożonych obietnicach, losie postronnych czy zdrowym rozsądku, byle by jego nemezis padł martwy. Idealnie pasuje to do Czerwonych Latarników, którzy nie są wszak myślicielami, a żądnymi krwi i plującymi napalmem bestiami – czyli dokładnie tym, czym niejednokrotnie bywał żółty ninja.
Fioletowy Pierścień Miłości
Korpus Miłości skupia w sobie osoby, które w szczególny sposób odczuwają to właśnie uczucie – nie oznacza to jednak, że zawsze stoją po stronie dobra; wszak jak głosił Jaime Lannister, „Things we do for love”. Dlatego też na członka tej grupy niemal idealnie pasuje Jax – człowiek, który mógłby doprowadzić do zagłady całej linii czasowej, byle by jego córka mogła uniknąć cierpienia i całej reszty niedogodności, które niesie za sobą służba wojskowa w świecie, w którym można zostać zabitym, wskrzeszonym jako upiór i nawet po powrocie do własnej postaci pamiętać wszystkie te okropności. Jedyną wadą Briggsa jest w tym wypadku jego płeć, tradycyjnie bowiem fioletowe pierścienie nie wybierają mężczyzn na swych nosicieli. Żeńską alternatywą mogłaby być wspomniana już Jacqui – każdy, kto widział jej niezwykle wzruszające zakończenie w „Mortal Kombat 11” nie będzie mieć wątpliwości, że jest ona w stanie poświęcić dla ojca tyle samo, ile on dla niej.
Pomarańczowy Pierścień Chciwości
Pomarańczowy Korpus jest najmniej liczny, nie da się go nawet w zasadzie nazwać Korpusem – składa się bowiem wyłącznie z jednej osoby. I nic dziwnego, bowiem ciężko wyobrazić sobie, żeby nosiciel Pierścienia Chciwości był w stanie podzielić się jej mocą z kimkolwiek. Tak się składa, że w uniwersum Mortal Kombat znamy jedną osobę, która chciałaby, by wszystko było jej i by móc po wsze czasy rządzić dosłownie każdym Królestwem. Jest to oczywiście Shao Kahn, Imperator Pozaświata, którego żądza posiadania nigdy jeszcze nie została zaspokojona. To jeden z łatwiejszych i chyba bardziej zrozumiałych wyborów, tak więc nie ma co za wiele o nim mówić – wszyscy wiemy, o co chodzi.
Indygowy Pierścień Współczucia
Korpus Indygo to najoryginalniejszy z kolorowych korpusów, pierścienie tego koloru nie wybierają bowiem posiadacza ze względu na jego współczucie, a mają wzbudzić w nim tę emocję – zakłada się je największym zbrodniarzom, aby dostrzegli ogrom swoich win i zechcieli działać na korzyść dobra. Wielu przedstawicieli Sił Ciemności byłoby wdzięcznym celem do takiego prania mózgu, ja jednak uważam, że najlepszym kandydatem byłby Shang Tsung. Siłom dobra brakuje po swojej stronie potężnych magów, a tę właśnie lukę znakomicie wypełniłby chyba najbardziej znany z mortalowych czarnoksiężników, którego pomoc byłaby nieoceniona w starciu z innymi użytkownikami magii takimi jak Quan Chi czy Skarlet.
Czarny Pierścień Śmierci
Czarny Pierścień działa zupełnie inaczej niż inne, bowiem to nie on podległy jest władzy nosiciela, a odwrotnie – kiedy artefakt wyląduje na palcu martwej (lub zmartwychwstałej) istoty, przejmuje nad nią całkowitą kontrolę i może dowolnie używać jej ciała, zdolności, osobowości i wspomnień. Dlatego też w tym paragrafie nie wybieram nosiciela pierścienia, a lidera i heralda całego korpusu, przy czym mortalowym Black Handem zostaje Quan Chi. Tworzone przez niego upiory mają wiele cech wspólnych z Czarnymi Latarnikami, a znajomość nekromancji znakomicie współgra z kontrolowaniem pierścieni tego koloru. Ciekawe tylko, komu ostatecznie będzie służył czarnoksiężnik po zdobyciu takiej mocy: Shinnokowi czy Necronowi? A może wreszcie spróbuje się usamodzielnić? Kto wie…
Biały Pierścień Życia
Pierścień Życia powstał z połączenia wszystkich siedmiu kolorów emocjonalnego spektrum. Osoba, która chce nim władać, musi być w stanie opanować moc wszystkich pozostałych pierścieni, co wymaga potężnej siły woli, olbrzymiej empatii i sporej determinacji. Wspomniane cechy w uniwersum „Mortal Kombat” zdecydowanie posiada Liu Kang. Dwukrotny zwycięzca turnieju i pogromca Shao Kahna to nie tylko jeden z najlepszych wojowników w tym świecie, ale także ktoś, kto udowodnił już, że może połączyć moce różnej natury (ogień i pioruny) – zdecydowanie jest dobrze przygotowany do zostania czempionem Życia.
Opinie