Jak zapewne czytelnicy tejże strony wiedzą, wprost uwielbiam grę planszową „Talisman: Magię i miecz”. Ma ona jednak tę „wadę”, że wymaga sporo czasu i, nade wszystko, innych ludzi – a w pewnym wieku długie spotkania towarzyskie stają się trudne do zorganizowania. Dlatego też cieszę się, że ktoś wymyślił krótszą, jednoosobową wersję „Talismana” i wydał ją w formie gry komputerowej o tytule „Talisman: Prologue”.
Na początek bardzo skrócony opis zasad. W planszówkowym „Talismanie” gracze wcielają się w dzielnych Poszukwiaczy (do wyboru m.in. Czarownica, Ghul, Minstrel i Złodziej), którzy wędrują po magicznych Krainach, walczą z napotkanymi potworami i odwiedzają mniej lub bardziej mistyczne miejsca – wszystko po to, by osiągnąć potęgę wystarczającą do zdobycia magicznej Korony Władzy, dzięki mocy której będą mogli pozbyć się swoich konkurentów i zostać nowymi władcami w/w Krain. O sukcesie Poszukiwacza w wielu działaniach, od poruszania się, przez walkę, aż po ekplorację odpowiada rzut kością sześciościenną.
Zdecydowaną większość tych zasad przeniesiono do „Prologu”, oczywiście dostosowaną do tego, że na planszy jest tylko jedna postać. Najważniejszą jest fakt, że zamiast każdorazowo dochodzić do Korony Władzy, gra dla każdego z 10 Poszukiwaczy (w planszowej wersji jest ich 14 – usunięto tych wymienionych wyżej, gdyż bardziej koncentrują się oni na PvP niż PVE) proponuje po 5 zadań o rosnącym poziomie trudności, połączonych krótką i ograniczającą się tylko do briefingu przed misją fabułką: np. Czarnoksiężnik będzie się starał zostać najpotężniejszym czarodziejem Krain, Troll zacznie szukać swojego miejsca w świecie, a Mnich wyruszy na poszukiwanie magicznych artefaktów. W zależności od tego, jak wiele tur nam to zajmie, zostaniemy nagrodzeni 1, 2 lub 3 punktami, które jednak mają znaczene wyłącznie dla samooceny gracza, gdyż nic od nich nie zależy. Warto wspomnieć także, że każdą misję daną postacią zaczynamy od zera, bez zdobytych wcześniej punktów Siły/Mocy, Przedmiotów czy Przyjaciół – rozumiem, że miało to zapobiegać zbyt szybkiemu wypełnianiu późniejszych zadań, miło by jednak było, gdyby autorzy znaleźli jakiekolwiek rozwiązanie świadczące o tym, że prowadzimy tego samego bohatera, z którym mieliśmy do czynienia wcześniej (choćby dodatkowy punkt Siły i Mocy i sztuka złota za każdą już wykonaną misję).
Jeśli chodzi o grywalność, to, niestety, „Prologue” szybko się nudzi. Główną przyczyną tego jest powtarzalność: żadna misja nie powinna nam zająć więcej niż kilkanaście minut, a poczas każdej wyciągniemy te same karty. W planszowego „Talizmana” gra się dłużej i rzadziej, a na dodatek różne karty ciągną różni gracze, tutaj wszystko się kumuluje w jednej osobie. Na dodatek rozgrywka toczy się dość niemrawo: każda akcja jest wykonywana jak instrukcja przykazała, nie ma ominięć żadnych kroków – np. nawet jeśli spotkamy potwora, którego pokonamy niezależnie od wyników rzutów kością, gra i tak każe nam wykonać je oba, zamiast po prostu przejść do rozstrzygniecia walki. Denerwuje także brak jakichkolwiek „extrasów”, które mogłyby uatrakcyjnić grę, chociażby nawet najprostszego interfejsu do malowania figurek – na komputerze mógłby to, w przeciwieństwie do świata realnego, zrobić każdy, więc choćby dla mnie byłby to naprawdę miły dodatek.
Słówko wypadałoby poświęcić oprawie audiowizualnej. Grafika jest wprost prześliczna, głównie dlatego, że wprost skopiowano ją z planszowego oryginału. Wzbogacono ją jednak o dodatkowe efekty powodujące, że na zbliżeniach obszary wydają się prawie trójwymiarowe, co wygląda świetnie. Muzyka stanowi tylko tło i zupełnie nie przeszkadza, ale do efektów dźwiękowych twórcy się nie przyłożyli: jest ich mało, więc często się powtarzają, a czasem nie pasują do sytuacji – po kilku minutach będą one po prostu irytować.
„Talizman” w swojej „proloque’owej” wersji jest więc przeciętną grą, która szybko się nudzi – osobiście daję jej 5/10. Jeśli jednak znajdziecie ją w jakiejś promocji za parę złotych (ja kupiłem za piątaka) – możecie sprawdzić. Trochę zabawy zapewne Wam dostarczy.
Opinie
Nie widzę specjalnego sensu w przerabianiu planszówek na gry komputerowe (w każdym razie na singleplayer). Oba „gatunki” mają swoje odrębności. W planszówkach zasady muszą być dosyć proste, żeby nie było dużo liczenia, rozgrywka nie stała w miejscu i poszczególni gracze nie nudzili się, czekając pół godziny na swoją turę – ale jest to wynagradzane aspektem towarzyskim. W grze komputerowej na jedną osobę, z oczywistych względów aspekt towarzyski odpada i nie ma powodu, żeby poprzestawać na prościutkiej mechanice, bo przecież komp policzy wszystko. W efekcie dostajemy takiego bieda-cRPG (zarówno pod względem mechaniki, jak i fabuły) – nie widzę powodu dla którego warto by marnować czas na coś takiego. Komputerowe planszówki mają sens jako platforma dla tych, którzy chcą pograć w jakiś tytuł, a mają problem z zebraniem grupy w realu. Zresztą, nawet jeśli grupa się zbierze, granie na komputerze w trybie „hot seat” może mieć swoje zalety (zajmuje mniej miejsca, elementy się nie walają po stole, więc łatwiej zagrać np w pociągu – poza tym, aspekt finansowy, wersja elektroniczna jest zwyczajnie tańsza) ale kampania dla jednego gracza to dla mnie trochę nieporozumienie. Dlatego kompletnie nie rozumiem, czemu w „Prologue” nie ma trybu wieloosobowego – gra by zyskała na tym kilkukrotnie, a chyba nie byłoby problemu ze stworzeniem czegoś takiego (na pewno łatwo byłoby dodać hot seat, z grą przez neta może byłoby trudniej).
Myślę, że gra nie ma trybu wieloosobowego, bo miała być reklamówką planszówki, a nie czymś, co mogłoby ją zastąpić. Zresztą pełnoprawny komputerowy „Talisman” też już istnieje, chociaż nie wiem, jaki odstęp czasowy dzieli go z „Prologiem” ani nawet co było pierwsze.
Dla mnie jakiś komputerowy „Talisman” dla jednego gracza miałby sens, ale forma i treść musiałyby być bardziej ambitne.
„Zresztą pełnoprawny komputerowy „Talisman” też już istnieje, chociaż nie wiem, jaki odstęp czasowy dzieli go z „Prologiem” ani nawet co było pierwsze”.
Wiem, co nie zmienia faktu, że nie rozumiem sensu powstawania czegoś takiego jak „Prologue”. Po prostu, tego typu gra ma dla mnie sens tylko w multi. Jak chcieli zrobić kolejną grę, to mogli zrobić Talismana z innymi planszami, postaciami itd (przecież w starej wersji było od groma dodatków, a i w nowej z tego co kojarzę, też się już parę pojawiło), ale nie rezygnować z multi, bo to IMO odbiera cały sens.
„Dla mnie jakiś komputerowy „Talisman” dla jednego gracza miałby sens, ale forma i treść musiałyby być bardziej ambitne”
Wydaje mi się, żeby kampania dla jednego gracza miała sens, to taki komputerowy Talisman musiałby się mieć do wersji planszówkowej mniej więcej tak, jak planszowe adaptacje gier komputerowych mają się do swoich pierwowzorów (tylko, że w drugą stronę). Czyli być bardziej „dziełem inspirowanym”, niż podróbką.
Już jest Talisman Digital [czyli dalszy rozbudowany prologue] w który można grać zarówno online jak i z komputerami. Wyszła już cała masa dodatków i nadal wychodzi, oprócz postaci już znanych z dodatków, są też dodatkowe postacie. Jak dla mnie to lepsza alternatywa wersji papierowej