Dawno, dawno temu, kiedy cRPGi były trudne jak cholera, widok obserwowaliśmy z perspektywy pierwszej osoby, członkowie drużyny nie rozstawali się nawet na kilka sekund, walka była turowa, a dialogi ograniczały się do wyboru tematu z listy słów kluczowych, najlepszymi i najbardziej uznanymi markami w gatunku były „Might & Magic” i „Wizardry”. Mimo że w zasadzie żadna z nich nie dotrwała do naszych czasów (ok, całkiem niedawno dostaliśmy „Might & Magic X: Legacy”, ale przeszła ona w zasadzie bez echa), jeszcze około 2000 roku mogliśmy cieszyć się nowymi grami z w/w serii. Niniejsza recenzja dotyczyć będzie ostatniej produkcji spod szyldu „Wizardry”, oznaczonej numerem 8. Zapraszam.
Akcja gry dzieje się w odległej galaktyce, nad którą pieczę sprawowali niegdyś Kosmiczni Lordowie. W zamierzchłych czasach stworzyli oni trzy potężne artefakty, w których zamknęli moce Życia, Zmiany i Wiedzy – połączone razem mają one dać posiadaczowi potęgę równą bogom. Artefakty owe od wielu lat stanowią obiekt pożądania Mrocznego Mędrca, który zdobywszy w końcu jeden z nich udaje się na planetę Dominus, na której od zawsze spoczywa kolejny. Ostatni element układanki dostał się w ręce rasy Mooków, którzy również kierują się na Dominus. Nasza drużyna została wynajęta jako ochrona przez jednego z ich uczonych, ale zanim udaje nam się dotrzeć na powierzchnię planety, statek kosmiczny naszego pracodawcy zostaje zestrzelony przez Mrocznego Mędrca. W katastrofie ginie wspomniany wyżej naukowiec, a my musimy sobie od tego czasu radzić sami. Ogólnie rzecz ujmując, fabuła kontynuuje wątki rozpoczęte w „Wizardry 6” i „Wizardry 7”, możliwy jest nawet import tamtejszej drużyny (w tym wypadku wprowadzenie i niektóre późniejsze dialogi ulegają lekkim zmianom), ale „próg wejścia” jest bardzo niski i w grze odnajdzie się nawet kompletny nowicjusz w serii – wiem, bo mówię z własnego doświadczenia.
Z powyższego akapitu wynika, że jedną z głównych cech Wiz8 jest specyficzny klimat, będący połączeniem fantasy i science fiction. Z pierwszego zaczerpnięto pojedynki na miecze, magię i niezwykłe stworzenia, z drugiego – statki kosmiczne, komputery, roboty czy broń palną. Z tego, co wiem, ludzie na tę mieszankę reagują różnie, ale mnie się podoba, tym bardziej że towarzyszy nam ona przez całą grę, a nie tak jak w „Might & Magic” pojawia się jedynie pod sam koniec przygody.
Jak pisałem wcześniej, w grze prowadzimy drużynę, a nie pojedynczą postać. Może się ona składać maksymalnie z ośmiu członków, przy czym do sześciu z nich tworzymy na początku przygody, a dwóch może do nas dołączyć w jej trakcie. Nie da się ukryć, że konstruowanie drużyny w Wiz8 nie jest zadaniem prostym. Nie dość, że do wyboru mamy aż 15 profesji, to jeszcze wiele z nich jest bardzo oryginalnych. Typowe opcje takie jak wojownik, łotrzyk, kapłan czy mag są oczywiście dostępne, ale poza nimi możemy zatrudnić np. walkirię, ninja, wynalazcę lub psionika. Dostępne rasy obejmują zaś poza klasycznymi ludźmi, elfami czy krasnoludami także drakonów, faerie czy wookieepodobnych mooków. Jeśli dodać do tego mnogość umiejętności i czarów, okaże się, że nad tworzeniem drużyny można siedzieć przez kilka godzin i wciąż nie być pewnym, czy skompletowaliśmy kompetentną grupę. Na szczęście autorzy pomyśleli także o początkujących i sami stworzyli kilkanaście predefiniowanych postaci (po jednej na klasę, ich jakość bywa jednak różna) oraz udostępnili zapis z początku rozgrywki z gotowym ich zestawieniem.
Jeśli już jesteśmy przy drużynie, muszę pochwalić wizardrowy system rozwoju postaci. Z jednej strony mamy w nim klasyczne punkty doświadczenia, których odpowiednia liczba umożliwia awansowanie na wyższe poziomy, z drugiej – wszystkie biegłości rosną wraz z ich używaniem. Jest to rozwiązanie prawie że idealne, które powinno pogodzić zarówno zwolenników XP-ków, jak i tych, którzy wolą bardziej realistyczny system treningu użyty także w serii „The Elder Scrolls”.
Oczywiście, większość punktów doświadczenia uzyskamy, wygrywając kolejne walki. Te, zgodnie z klasycznym modelem, rozgrywają się w turach, przy czym rozkazy naszym bohaterom wydajemy na początku rundy i nie możemy ich zmienić w trakcie jej trwania. Ogólnie, sama walka jest dosyć przyjemna, a liczba opcji taktycznych zadowalająca (przykładowo, chociaż, ponownie klasycznie, nasza drużyna zawsze trzyma się razem, możemy ją ustawić w odpowiednim szyku), ale ma tę wadę, że jest jej strasznie dużo. Na kolejne grupy przeciwników natrafiamy co parę kroków, a uniknięcie ich uwagi jest bardzo trudne, zwłaszcza zważywszy na korytarzową budowę lokacji. Na dodatek, prawie zawsze mierzymy się ze znacznie przeważającym nas liczebnie wrogiem (zwłaszcza na wszelkich drogach) i jeśli nie znajdziemy sobie dobrej osłony pleców, możemy już wczytywać grę. Pamiętajmy jednak, że mimo tego, że na opisanie tej niedogodności poświęciłem sporo miejsca, nie odbiera ona wiele przyjemności z gry.
Niestety, na gorszym poziomie niż potyczki stoją interakcję społeczne. Przede wszystkim, nie prowadzimy tu żadnych dialogów, a po prostu wysłuchujemy, co dana postać ma do powiedzenia na zadany jej temat. Rozumiem, że w przypadku postaci trzecioplanowych czy epizodycznych ma to sens, ale jednak z ważniejszymi NPC-ami wolałbym prowadzić emocjonujące rozmowy, a nie tylko słuchać, co sądzą o tym i owym.
Jeśli chodzi o warstwę wizualną produkcji, to mimo że ma swoje lata, zestarzała się godnie. Otoczenie jest co prawda mało szczegółowe, a modele postaci i stworzeń kanciaste, ale wiele lokacji nagradza to ładnymi widoczkami i świetną atmosferą; miłym akcentem jest także pojawianie się kolejnych ran i siniaków na ciałach obijanych przez nas potworów. Najlepsze wrażenie robią jednak bardzo klimatyczne portrety postaci (zwłaszcza gnomów), za to ikony ekwipunku są w większości po prostu paskudne.
Podsumowując, „Wizardry 8” uważam za jeden z najlepszych cRPGów w historii, który powinien zadowolić zwłaszcza miłośników klasycznych produkcji. Jednakże, rozumiem, że dla wielu graczy taki model rozgrywki będzie zbyt archaiczny i uważam, że nie ma w tym nic złego – dla każdego co innego jest miłego. Dla mnie Wiz8 jest bardzo miłe, daję jej 9/10 i gorąco polecam ją przynajmniej sprawdzić.
Opinie